Godzina 12.20. Spokojna, leniwa sobota. Nic nie robię, siedzę sobie. Dzwoni telefon córki. "Mamo, mamo uszyj mi poduszkę na prezent... Na kiedy? Na już, za dwie godziny, Gabrysia (znaczy się koleżanka) ma dziś urodziny i zaprosiła mnie na pizzę i o 14.20 mam autobus". *...?!* No to usiadłam i nic. Materiał przycięłam i nic. Jakie kolory lubi koleżanka? Nie wiemy. Telefonu nie odebrała. Marcie coś zaświtało, że chyba zielony i żółty. No dobra, poduszka biała, zielone nici. wyszyłam na początek wyszyłam maszyną jej imię, potem doszło serducho i co dalej. Marta stwierdziła "przyszyj więcej serduszek i już, a ja zrobię kartkę" Robi te zieloną kartkę. "Mamo, Gabrysia (znaczy się koleżanka) tańczy, narysuję jej baletnicę i wytnę z innego papieru, nakleję i coś krótko dopiszę". Ładnie, myślę sobie i nagle takie olśnienie. "Dawaj te baletnicę odrysuję sobie na poduszce i wyszyję maszyną" Ten sam motyw, będzie komplet. No i powstało to nasze dzieło.Nie wyrobiłam się w dwie godziny, trzeba mi było trzech, więc tata odwiózł dziecię pod drzwi pizzerii z półgodzinnym spóźnieniem. Ale warto było Gabrysia zachwycona własną poduszką, stworzoną tylko dla niej. I to się liczy.
Miłej niedzieli, idę tworzyć dalej, bo mam wenę.
nie ma to jak prace z terminem "na wczoraj" hihi...SUPER PREZENT!
OdpowiedzUsuń:)
Świetny prezent ,nic dziwnego ,że się spodobał :)
OdpowiedzUsuńa więc prezent spersonalizowany :) bardzo fajny pomysł i wykonanie też super, poduszka z pewnościa zostanie z Gabrysią na długie lata:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że czujesz sią już lepiej :)
Dziękuję, raz lepiej raz gorzej. Co do poduszki, to lubię takie wyzwania. ;*
Usuń